BEZCZAS

2005/2011

Na przełomie 2005 roku rozpoczęłam projekt Bezczas związany z odlewami. Zamierzeniem docelowym były obiekty przestrzenne, których wyobrażenie silnie i bardzo konkretnie kształtowało się we mnie. Pracą z formą gipsową zajęłam się dopiero po półrocznym przygotowaniu. Taniec oraz improwizacja uświadomił mi wstrzymywane oraz gromadzone emocje a także nauczył mnie jak mam się z nimi uporać. Zdobyte doświadczenia wykorzystałam podczas sesji zdjęciowej. Układ ciała, wygięcia, mimika, napięcia, wszystko to co się we mnie wówczas pojawiło, zarejestrowane zostało na zdjęciach. Pracownia stała się przestrzenią bez czasu. 

Przeprowadziłam wiwisekcję własnej osobowości, dotarłam do skrywanych zakamarków duszy a jednocześnie zmierzyłam się z nimi i pokonałam słabości. Wszystkie etapy przygotowań oraz późniejsza realizacja docelowa, prowadziły do tego samego rezultatu, tylko poprzez różne środki wyrazu: rysunki, obrazy, zdjęcia, video, odlewy – pięć form wolnostojących i fragmenty.

Cała realizacja była prezentowana na wystawie indywidualnej Bezczas, Galeria Test, Warszawa, 2008
Poszczególne prace brały udział w różnych wystawach wymienionych w BIO.

…Ekspresyjne, ale kreowane bardzo subtelną, delikatną kreską, obrazujące bardziej duszę ludzką niż ciało, nasuwające skojarzenia z tym co ulotne i niewyrażalne, z tym co nie mieści się biologicznym pojmowaniu natury człowieka…

A. Gniotek, Magdalena Janus – Bezczas, <http://www.artinfo.pl/?pid=events&sp=relation&id=9063&lng=1>. Date of access: 18.04.2008.

Błękitne rysunki w założeniu miały pomóc przy realizacji obiektów. Myślenie nad formą w skali 1:1, o konstrukcji, bardzo szybko się rozmyło i zatopiłam się w świecie przenikających się, delikatnie tkanych kreską układów. 

Skrzydła, seria grafik wychodzących z rysunku, wykonanych w technice suchej igły. Początkowo delikatne, niepewne, złudne szkice w formie graficznej nabrały konkretności i zdecydowania. Kreska wciąż poszukuje, ale już zyskuje siłę i dynamikę. Kolejne odbitki rejestrują proces powstawania płyty graficznej.

Postać, cykl wykonany w technice suchej igły. Rozpoczyna się szkicem, by w efekcie końcowym odsłonić bardziej dopracowane odbitki.

Autoportret, zestaw prac wykonanych w technice suchej igły, offsetu i kolografii. Proces wiązania gipsu unaocznia wewnętrzną metamorfozę – uchwycenie momentu przejścia ze stanu płynnego w stały. Ten punkt przemiany stał się impulsem do powstania cyklu. Dobór matryc, kolejność odbijania i wybór barw pozwoliły uzyskać niepowtarzalne odbitki, w których zapisałam emocje. Nie nazwałam ich – ujęłam je materią, plamą, kolorem.

Ku dziurze, obrazy zapisane na pograniczu snu, odrywania się od rzeczywistości. Punktem wyjścia były grafiki Piotra Smolnickiego. Kolejna warstwa powstała dzięki improwizacji tanecznej. Utrwalone odbicia, ślady stóp i ciała podczas tańca zostały dopełnione szybkimi gestami. Ostatnie płaszczyzny to cienkie powłoki werniksu lub żywicy epoksydowej, które powlekają wybrane fragmenty obrazu, powodując jego nieustanną zmianę w zależności od oświetlenia. Obserwowałam je o różnych porach dnia i nocy, co pozwoliło mi wydobyć elementy, które naturalnie się w nich ujawniały.

W głębi, cykl graficzny wykonany w technice offsetu i monotypii. Początkowo tworzony na unikatowym, ręcznie robionym papierze, a następnie na płytach żywicznych. Prace odzwierciedlają głębię jednostki, jej kruchość, a zarazem siłę istnienia mimo przeciwności. Fascynacja byciem poza czasem czy bycia w wielu przestrzeniach jednocześnie zaowocowała częściowo transparentnymi odbitkami, które rzucały cienie, stając się ich przedłużeniem.

Kilka kawałków… o mnie, praca wideo złożona z przenikających się, nie do końca utrwalonych fotografii – obrazów wciąż żywych, poruszających się w rytmie wyznaczonym przez dźwięk. Warstwa śpiewu, nałożona na strukturę obrazu, nadaje kompozycji wymiar rozciągniętego, subiektywnego czasu.

Odlewy, formy wolnostojące powstały z bardzo cienkich fragmentów połączonych w całość. Praca nad nimi była pełna intensywnych przeżyć. Wielogodzinne sesje, podczas których czekałam, aż formy zastygły w ustalonych pozach, stawały się rytuałem – tańcem duszy. Najpierw oczekiwanie, aż poczuję, że gips zaczyna tężeć, potem skupienie, by nie wykonać najmniejszego ruchu. Pojawiało się mrowienie w kończynach, zastygnięcie, przekroczenie progu bólu, wejście w głęboki stan medytacyjny, oderwanie od ciała. Dotarcie do stanu ponadczasowości, poczucie ciepła emanującego z materii gipsu, całkowite skupienie… A potem – ponowne oderwanie, tym razem fizyczne. Odejście od gipsu. Ulga. Spokój. Uniesienie. 

Była to podróż, którą należało odbyć… z podniesioną głową… Trzeba było przemierzyć mroczne, spustoszone doliny, aby wyjść na wolną przestrzeń, na wyżynną równinę ciągnącą się w nieskończoność. Wyobraźnia uwolniona teraz z więzów strachu, była tożsama z Wizją. Zaś wspierający ją wewnętrzny Akt, nadawał jej sens.

Clifford Still, 1959

Wstaje nocą, bo czerwcowy świt zachwyca, inspiruje światłem, niebieską szarością, cieniem rozpadających się myśli, niedokończonych emocji młodego losu. Ulega przypadkowemu snu, by nabrać energii, aby uporządkować uczucia. Taniec na płaszczyźnie farby, szarości zaczerpnięte z lekkości rysunku, postacie jakby szablą cięte w grafice. Sucha igła? Tak! jak pojedynek, jak pojedynek samej z sobą. Z uporem, determinacją, słabością na zakręcie własnej wyobraźni o życiu, miłości, śmierci. Ciśnienie bezkompromisowego poranka rozrywa warstwy rozsypującego się gipsu postaci, modela, tożsamego z postacią z rysunku, grafiki, odlewu. Tożsamego z Magdalena, jej napięciami z niepohamowaną koniecznością istnienia poza czasem, w bezczasie… Czarna płaszczyzna obrazu wiecznie zagarniająca światło, aby się nigdy z nami nim nie podzielić. Bolesna cisza rysunków, postaci zatrzymanych w gestach oczekiwania. Grafika ciętych figur, gestem pojedynku o następny poranek. I rozpadające się postacie, jak piasek pustyni powołany przez czas z monolitów skalnych. Wszystko spójne, tożsame z Magdaleną i jej bezczasem.

P. Smolnicki, katalog wystawy: Magdalena Janus – beczas, Warszawa, 2008, p. 3.

…niespełniona do końca, z płaszczyzny na płaszczyzny pędząc, zbiera formy czasu dzisiejszego w przyszły wymiar je niosąc…

cyt. prof. Irena Snarska

Od kontemplacji do formy. Od rozumu do tajemnicy. Od poznawania własnego ciała do szukania duchowego wymiaru kreowanych obrazów. Rysunkowe budowanie przestrzeni otaczającej i przenikające ludzką postać, widać przede wszystkim w grafikach. Ludzkie ciało jest w nich biologicznym narzędziem (podobnie jak narzędzia graficzne) niezbędnym do zarejestrowania bodźców świata zewnętrznego. Bodźców następnie przetwarzanych przez wrażliwość i talent. Otaczającą nas rzeczywistość odczuwamy przy pomocy naszych zmysłów. Dzięki nim łączymy się z przeszłością. Szukając tajemnicy swojej sztuki wraca do początku, kiedy sztuka była magiczna i ściśle związana ze sferą sakrum. Kiedy artysta z żarliwością tworzył bezinteresownie, a sam akt twórczy był ważniejszy niż cel. W swoich liryczno-ekspresyjnych pracach autorka kładzie duży nacisk na wolność wyboru formy najbardziej stosownej do określanej treści i określonej sytuacji..

K. Olszewski, z katalogu do wystawy: Magdalena Janus – bezczas, Warsaw, 2008, p. 3.

Przewijanie do góry